Tuli mnie czule, szepcze mi do ucha miłość i zszywa nasze dłonie ze sobą. Oprócz kultury
bakterii istnieje dla niego jej inny rodzaj, dzięki czemu głaszczę go po brązowej czuprynie i chwalę. Odgania ode mnie strach i niepewność. Jest magnesem na uśmiechy. A kiedy już mięknę - wyciera łzy. Nosi mnie na rękach i chodzi ze mną na spacery. Akceptuje mój niezniszczalny argument "bo nie." - ponieważ poznał moją determinację i upartość.
A ja?
Myślę jedno,
robię drugie,
mówię trzecie,
czwarte wiem
i piąte przeczuwam.
Kiedy on kocha tak samo.
:)
<3
OdpowiedzUsuń<3
Usuń